|
Autor |
Wiadomość |
Vanja
Skryba
Dołączył: 19 Lip 2007
Posty: 3510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 23:31, 29 Gru 2007 |
 |
Demon
( sesja z Tamlinem )
Ślady w ciemnościach
Vanja ani myślała iść spać, założyła szybko sandały i zaczęła śledzić Tamlina, biegnąc bezszelestnie w stronę, w która i on się udał.
Szybki był i to bardzo, w oddali mogła zauważyć jak coś małego, w gęsty, czarny las wbiegło, znikając pomiędzy drzewami.
Pobiegła za nim, zwinnie, a jej lekki krok sprawiał wrażenie ze dziewczynka unosi się wręcz ponad ziemią.
Im głębiej w lesie się znajdowała, tym bardziej straszne drzewa się wydawały, stare, spróchniałe, przypominające niekiedy upiory, a zewsząd mrok panował, zapewne dawno straciła go ze swego wzroku, jedynie słyszeć mogła szelest liści w oddali.
Podążała za dźwiękiem, uparta i zdeterminowana. Od dawna znikał, a ją wręcz paliła ciekawość cóż on robi, a dziś była tak zdenerwowana, że postanowiła sprawdzić. Bała się jak diabli, trzęsła, ale skoncentrowana podążała dalej i głębiej w ciemność lasu.
Wiatr zerwał się, tak jakby wszystko było przeciwko niej, a gdy ucichł, nic nie było już słychać. Jedynie w oddali wycie wilków rozchodziło się po lesie, lecz po Tamlinie śladu nie było.
Vanja brnęła przez las. Jej biała koszula postrzępiła się na gałęziach krzewów. Noc była ciepła, więc nie marzła, za to strach zagościł w jej sercu, gdy usłyszała wilki. Starała się iść jak najciszej i ostrożniej, każdy dźwięk ją przerażał Szukała śladu Tamlina, odgłosu kroków, szmeru.
Długo tak szukała, śladu żadnego nie znajdując, gdy nagle jego chichot usłyszała, z góry gdzieś biegł.
- Głupia baba, po coś przylazła, nikt Cię nie zapraszał - syknął, nieco rozłoszczony.
- Spacer po lesie nikomu jeszcze nie zaszkodził – powiedziała poprawiając podarta koszule i udając spokojna.
- No to miłego spaceru, mam nadzieje ze wilki Cię nie zjedzą, bo właśnie wybiła pora łowów - Po tych słowach przeskoczył z jednej gałęzi na druga. - W końcu musze mieć kogoś do dręczenia...
- Poczekaj! - Krzyknęła wspinając się na drzewo zwinnie - Idę z Tobą
- Chyba żartujesz - prychnął obrażony - Nigdzie ze mną nie idziesz, wracaj do domu, albo idź gdzieś indziej, z dala ode mnie - warknął, lecz nie spojrzał na nią.
- Nie ma mowy nawet, sama nie wrócę, bo mnie wilki zjedzą. Idę z Tobą, chce wiedzieć, co robisz nocami jak nie jesteś ze mną - mówiła przeskakując z drzewa na drzewo i podążając za nim jak cień.
- Słuchaj - zatrzymał się i odwrócił nagle - Tam gdzie ja idę, nie ma dla Ciebie miejsca, masz wracać do domu i żadnego ale - warknął patrząc w Jej oczy - Wilki Cię nie zjedzą, nawet tutaj nie przyjdą, zbyt blisko ludzie mieszkają.
- Właśnie ze pójdę za Tobą - uparła się - a czemu ma być to nie dla mnie miejsce?
- Bo nie - warknął, skoczył na gałąź na której ona była i mocno chwycił ją za szyję - Masz iść do domu, bez żadnego ale, a jeśli nie pojedziesz to Cię tutaj sama zostawię, specjalnie zgubie Cię w środku lasu abyś do domu nie umiała wrócić.
- Nie wrócę do domu, nie sama, albo wracasz ze mną albo nigdy nie wracasz - zmrużyła wściekle oczy.
Westchnął ciężko, i tak już było za późno, za dużo czasu mu zabrała, aby dojść na czas.
- Idziemy... - warknął, po czym zeskoczył na ziemie i w stronę domostwa począł iść.
Vanja zrobiła wesołą minkę, i w podskokach wesołych podążała za nim do domu.
Konsekwencje
- Nie ciesz się - syknął ze złością w głosie - Przez Ciebie całą noc straciłem. - Gdy już przy domu byli po ścianie się wspiął i przez okno do pokoju wszedł, od razu położył się na łóżku, twarzą do ściany się obracając.
- Straciłeś? Ty? - Prychnęła - muszę wiedzieć co robisz. Jak mi nie powiesz to co noc będę za Tobą chodzić - powiedziała gdy weszła do pokoju, ściągnęła koszulę, która była i tak mocno podarta że bezużyteczna i ułożyła się na łóżku okrywając kołdrą tak, że przytulała się do jego pleców.
Odwrócił się nagle patrząc w Jej oczy poważnie
- Następnym razem przywiąże Cię do lóżka i zanim odejdę rozpalę do szaleństwa i zostawię... - Jego głos brzmiał poważnie - I może podkuszę Twoich rodziców aby do Ciebie zajrzeli
- To by się zdziwili, bo przecież sama bym tego nie zrobiła - mruknęła patrząc mu w oczy - a bajeczkę o gwałcicielu szybko by złapali - Powiedziała pewnie i ułożyła się na plecach.
- To może Ci pomogę, abyś bajeczki nie musiała im mówić - mruknął, a zaraz po tym poczuła jak jego języczek ociera się o jej sutki, a ogon po wzgórku wodzi.
- Teraz się przymilasz, a chwilę temu chciałeś mnie uwięzić. Nie rozumiem Cię - szepnęła próbując go z siebie zrzucić.
- Chyba się nie zrozumieliśmy - jego ogon nagle wtargnął w między jej uda, wijąc się szaleńczo - Miałem na myśli to, że ja tego gwałciciela odegram, a Ty prawdę będziesz mogła powiedzieć - dłonie jego łapczywie jej piersi chwyciły, ugniatając je w swych łapach, a języczek jego po jej uszku wodził.
- Nie! Tamlin! - Zaczęła się wyrywać - Nie rób tego, błagam Cię, nie pójdę do lasu już, ale nie możesz mi tego zrobić - była przerażona, ale i jednocześnie rozpalona.
- Przyrzeknij, że nigdy nie pójdziesz za mną do lasu, że nigdy nie będziesz próbowała się dowiedzieć gdzie nocami wychodzę - jego głos był poważny.
- Przyrzekam! Tylko proszę nie rób mi krzywdy - powiedziała ze łzami w oczach. Była przerażona.
- Grzeczna dziewczynka - mruknął zadowolony, zaprzestał swych zabaw, ogonem strzelił ją po boku, jakby ból chciał Jej tym sprawić - Obym się na Tobie nie zawiódł.
- Nie martw się - odsunęła się od niego maksymalnie i zwinęła w kłębek - ale nie możemy spać razem. Po tym co zrobiłeś, nie życzę sobie Twojej obecności – mruknęła.
- Jeśli chcesz możesz spać na podłodze, mnie to nie będzie przeszkadzać - mruknął, po czym obrócił się do niej plecami, kołdrą się przykrywając.
Dziewczyna zeszła z łóżka i podeszła do biurka. Usiadła na krześle podkuliła nogi i płakała cicho.
- No dobra, już dobra - westchnął słysząc jej płacz. - Leż se tutaj, a daj mi święty spokój - mruknął wskakując na biurko - W jakiejś stodole się prześpię.
- Ale ty głupi jesteś - syknęła patrząc na niego smutno - głupi i dziecinny – westchnęła - jakby mi o lóżko chodziło to bym do rodziców poszła spać - mówiła szeptem.
Westchnął ciężko, miał dosyć jej płaczu, stanowczo za dużo słyszał jak płacze. Z początku cieszyło go to i bardzo, lecz teraz to nudne i denerwujące się stało.
- Tak wiec, o co chodzi? - Spytał jakby od niechcenia, lecz przysiadł na biurku, na dziewczynkę się patrząc. Tamlin miał teraz wzrost prawie ośmiolatka, ale wygląd młodzieńca nastoletniego.
- O Ciebie chodzi przerażasz mnie, zmieniłeś się, nie jesteś już taki kochany jak kiedyś, to znaczy - zaplątała się - nigdy nie byłeś dobry, ale teraz, teraz przekraczamy granicę, której nie można przekroczyć. A ja nie umiem Ci powiedzieć nie, dlatego się Ciebie boje - łkała mówiąc mu szczerze o swym strachu.
Zamyślił się na chwile rozważając jej słowa. Wszak jedno by było, co o nim myśli, ale mógł stracić tak wygodne mieszkanie, no i wydać go mogła. Westchnął cicho spoglądając na nią swymi żółtymi ślepiami, chwile się tak wpatrywał, po czym odrzekł
- Bać się nie musisz, nie przysłano mnie po tym bym zabijał i krzywdził, a ja dystans umiem utrzymać - mówił te słowa nie chętnie, ale cóż mógł poradzić.
- Przysłano? Kto i po co? - Spojrzała na niego zapłakanymi oczyma i patrzyła zaciekawiona - jednak komuś podlegasz i musisz się słuchać - skrzywiła się.
- Nikomu nie podlegam, to dla - zamilkł nagle, prawie wpadając w pułapkę, nie chciał zdradzić, po co tutaj jest - Tym nie powinnaś się interesować, sama zresztą obiecałaś - mruknął odwracając się do Niej plecami - idź spać, ja idę do stodoły się wyspać...
Gorące lato - rok później
Od tego czasu Tamlin nie spał już z Vanją, znikając co wieczór na całe noce. Za dnia jak i wieczorami jednak nękał ją jak zawsze, robiąc trudne sytuacje. Tyle, że teraz dziewczyna trzymała go na dystans, stała się chłodna i nie bawiły jej jego zabawy, które od razu kończyła każąc mu się zabierać i nie robić głupstw.
Czas mijał.
Pewnego poranka Tamlin wracał jak co noc do domu, zajrzał przez okno czy Vanja śpi. Dziewczyna spala na boku. Było lato i gorąco. Prześcieradło zsunęło się z jej ciała odkrywając jej kobiece kształty. Tamlin również z zmężniał, osiągnął już prawie stan dorosłości. W każdym razie wzrost miał mężczyzny, i już całkiem ukształtowane skrzydła.
Często chciał znów położyć się obok niej, przytulić ją do siebie, było mu wtedy dobrze, o ile można powiedzieć, iż miał jakieś uczucia i cokolwiek odczuwał, lecz pozostał przy swoim, nigdy nocą się do niej nie zbliżył. Od ostatniego czasu w ogóle z nią nie przebywał, mogła go zobaczyć jedynie gdzieś w kącie siedzącego, lecz słowem się już do niej nie odzywał, nawet na nią nie spoglądał. Oczy jego nie były takie same, nadal pozostawały żółte jednak złość, nienawiść, żądza mordu znikły, a zamiast nich coś innego się wkradło, czyżby żal i smutek? To jednak on tylko wiedział i niezbyt wyglądało, aby chciał się tą wiedzą dzielić.
Vanja spała, od dawna nie miała tez koszmarów, oddychała równo i była niezmiernie spokojna. Pierwsze promienie słońca padły na jej ciało, rozświetlając ją niczym boginkę. Czując ciepło promieni przeciągnęła się leniwie i nie otwierając oczu leżała sobie, rozkoszując się pieszczotą słonecznego dnia.
Przyglądał się jej dłuższa chwile przez okno, twarz jego niczym z kamienia wyryta była, a oczy jakby puste a zarazem smutne. Właśnie w takich chwilach chciał cofnąć czas, aby mógł się znów do niej przytulić, lecz szybko myśli te rozpędził, po czym znów do swych codziennych zajęć wrócił, czyli do śledzenia mieszkańców.
Dziewczyna się przebudziła z dziwnym wrażeniem ze jest obserwowana.
- Tamlin? - Szepnęła, rozglądając się, ale go nie było. Usiadła na łóżku i wspomniała chwile, kiedy byli razem. Dokuczał jej drwił z niej, ale był blisko, teraz jej unikał. Westchnęła wstając. Przeszła do garderoby i ubrała się. Po czym wyszła z domu, nie miała ochoty na śniadanie. Czuła dziwna pustkę w sercu. Owszem chłopcy interesowali się nią, ale każdego porównywała do swojego demona. A po dwóch spotkaniach wszyscy okazywali się dziecinni i głupi.
Gdy cała rodzina do śniadania przystąpiła, poczęło mu w tym całym gronie kogoś brakować. Niezbyt długo zajęło mu rozmyślaniem nad tym, kogo brakuje, nieco zaniepokojony do jej pokoju zajrzał, lecz tam jej nie było. Gdy wyjrzał przez okno zauważył ją spacerująca, wszak nic ciekawego nie wydarzyło się w tej rodzinie przez ostatnie lata tak, więc i teraz nic ciekawego się nie wydarzy. Począł ją śledzić, myśląc gdzie też to kierować się może.
Vanja wyczuła go od razu, dlatego swe kroki skierowała w zagajnik. Tak żeby nie widział ich nikt, chciała porozmawiać. Usiadła na miękkim mchu pomiędzy drzewami i czekała na niego.
Chwile się w nią wpatrywał, jakby na coś czekając, po czym podszedł do niej, siadając tuż obok. Zrobił sobie przepaskę z jakiegoś materiału, aby go nago nie widziała, tak jak to sobie, gdy był mały życzyła.
- Dlaczego nie jesz śniadania - jego głos nie był już zły, podły, szyderczy, tylko spokojny.
- Nie jestem głodna.
Wdział ze ostatnio dziewczyna też chodziła przygaszona i zamyślona.
- Tamlin... - Zaczęła i zamilkła, gdy w końcu spojrzała na niego dłużej. - O bogowie jesteś już dorosły - powiedziała szczerze zadziwiona tym, ze wcześniej tego nie dostrzegła.
Spojrzał na siebie, po czym na dziewczynę
- Jestem większy i co z tego - spytał spokojnym głosem - Ty też masz większe piersi - dodał po chwili na Jej twarz nieustannie patrząc.
- Nie o to chodzi, Twoje oczy i spojrzenie - powiedziała spokojnie - coś w Tobie umarło, prawda? - Spuściła wzrok - tak jak we mnie.
Chciał powiedzieć już, że to wszystko przez nią, lecz powstrzymał się od tego.
- Możliwe, nie jest to jednak Twoja sprawa, teraz wracaj do domu, niebezpiecznie jest samemu spacerować, zwłaszcza dziewczynie.
Vanja wstała i popatrzyła na niego.
- Chciałam Ci cos powiedzieć, ale chyba niepotrzebnie, bo nic się nie zmieniłeś - mruknęła smutna.
- Mów, o co chodzi - odparł szybko, lecz spokojnym głosem, nie unosił się tak jak dawniej, tak jakby tego zwałował, iż zachowywał się tak kiedyś w stosunku do niej.
- Brakowało mi Ciebie, ale jak widzę Tobie było dobrze samemu, skoro i teraz nie chcesz mnie widzieć. - Szepnęła stojąc nad nim.
- Mnie również Ciebie brakowało Vanju. – Szepnął, lecz nie spojrzał na nią, unikając jej wzroku. Poczuł, iż jest słaby, że to ona tym razem jest silniejsza od niego, lecz sam nie wiedział dlaczego.
Patrzyła na niego zdziwiona
- Naprawdę? - Szepnęła i uklękła przy nim, głowę objęła dłońmi i uniosła do góry. Spojrzała w jego oczy.
- Tak - Odparł z trudem, jakby nie chciał tego mówić, lecz coś lub ktoś mu kazało. Patrzył w Jej oczy, były puste, a może to smutek i żal był? Trudno było odgadnąć.
Teraz ona pochyliła głowę - Strasznie tęsknie za Tobą, myślę o Tobie cały czas, we dnie i w nocy - szeptała, a Tamlin poczuł jak pojedyncza łza spadła na jego kolano.
Delikatnie Jej twarz chwycił w swa dłoń i podniósł do góry, aby w Jej oczy spojrzeć
- Idź do domu, niebezpiecznie jest siedzieć tak samotnie - szepnął spokojnym głosem - Jeśli będziesz mnie potrzebować znajdziesz mnie w stodole za domem, na sianie przeważnie śpię.
- Nie chcę iść, dom jest taki pusty bez Ciebie, potrzebuję Cię, nawet nie wiesz jak bardzo
- Przyjdę wieczorem - szepnął spokojnym głosem, dłonią gładząc Jej policzek - Nie czekaj na mnie, idź spać jak zwykle to robisz, bo nie wiem kiedy przybędę.
Skinęła tylko głową, lekko odkręciła głowę tak, żeby musnąć ustami jego palce. Po czym wstała i ruszyła w stronę pól. Widać nie chciała iść do domu jeszcze, miała cały dzień. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vanja dnia Sob 23:32, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
 |
|
 |
Vanja
Skryba
Dołączył: 19 Lip 2007
Posty: 3510 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 23:35, 29 Gru 2007 |
 |
Otchłań i ratunek
( sesja pisana z Kugbą i Tamlinem )
Sen
„Tato!!!! Tato!!!!" Słyszał głos Vanji "Tatko, pomóż mi, ja nie wrócę! To takie straszne!" Widział krople wody spadające bardzo wolno w każdej zaś odbijała się twarz córki. Twarz wyrażająca ogromny strach. Zabójca uspokoił się i otworzył oczy. Nie przejmował się koszmarami. Spojrzał na swą żonę i uśmiech lekki jego twarz wykrzywił. Pokręcił głową i znów zamknął oczy, aby zasnąć ponownie. Dosłyszał teraz dziwny dźwięk, który na pewno rozległ się w domu. Był to szept, niecierpliwy popędzający. Znów otworzył oczy. Tym razem już lekko zdenerwowany. Zrezygnowany westchnął cicho i pocałował delikatnie żonę, tak, aby jej nie obudzić, i usiadł na łóżku. Enya spała spokojnie. Kugba zaś usłyszał szuranie po posadzce w korytarzu piętro niżej, i szmer zamykanych drzwi. Pokręcił głową
- Znowu Vanja spać nie może, czy co? - Mruknął i w samych spodniach, z lekkiego materiału, sznurkiem przewiązanych zszedł na dół. Gdy mijał drzwi do komnaty Vanji zauważył że są uchylone, ale często zostawiała je lekko otwarte. Na dole zaś, zaniepokoił go przeciąg. Okazało się, że drzwi wejściowe są niedomknięte a na podłodze w świetle księżyca dojrzał ślady stóp, a raczej szponiastych łap. Przyklęknął i przyjrzał się śladom
- Cholera... - Mruknął. Wiedział, że bez broni nie ma zbyt wielkich szans z demonami, jeśli dobrze ślad rozpoznał, lecz nie miał czasu. Wszedł do pokoju córki. Zawsze zadziwiało jak to możliwe żeby tak roztrzepana córka miała taki porządek. Teraz jednak nagły niepokój pojawił się w jego sercu. Pościel na łóżku była zmiętoszona, książki poprzewracane na pólkach. Garderoba otwarta. A że wrócił późno nie widział Vanji, poszedł od razu spać. Jego oczy zapłonęły ogniem. Nie przez gniew wywołanym a wściekłość i strach o jego skarb. Jedyny owoc miłości jego i jego żony. Biegiem wręcz wrócił do sypialni. Spojrzał na śpiącą spokojnie żonę. Uosobienie piękna i idealności, dla niego. Wziął swoje miecze z pochew przy pasie, lecz nie miał czasu się ubierać.
Znów usłyszał dźwięk, tłuczonego szkła, dochodzący z pokoju Vanji. Wbiegł do jej pokoju wściekły, ale i przerażony. W tym samym momencie dojrzał go intruz. Mały demon taszczył jakąś księgę i próbował wspiąć się na okno żeby ją zabrać ze sobą. Zapiszczał widząc Kugbę, rzucił zdobycz na podłogę i wymknął się przez otwarte okno znikając w ciemnościach. Zachował resztki spokoju i doskoczył do książki, którą mały demon chciał ukraść. Trzęsącymi się dłońmi wziął książeczkę i otworzył na pierwszej zapisanej stronie. Okazało się ze to są zapiski jego córki, na stronie tytułowej widniał napis " kronika Vanji " Zaczął przeglądać " pamiętniczku, dziwnie tak zapisywać swe myśli, ale nie mam nikogo, z kim mogłabym się podzielić tym wszystkim, a nie chce martwic mamy i taty. " Długa przerwa i kolejna strona " Dostałam od mamy sukienkę. Piękna jest. .... " Dalej wiele zapisków dotyczących dnia, widać, że pisała to jak była młodsza. Uśmiechnął się mimo woli. Już zaczynał tęsknić za swą malutką córcią. Wiecznie roześmianą, wiecznie słodką. Westchnął głęboko i począł przekartkowywać pamiętnik. Czasem czytał jakiś kawałek, i łza mu z oka wypływała. Nie miał czasu się zagłębiać w lekturze, więc przerzucił na ostatnią stronę zapisaną w pamiętniku..." To jest to " i kilkanaście wykrzykników "wtedy na spacerze to nie było zimno, to było TO miejsce. TAK teraz wszystko jest jasne. To tam Tamlin nie chciał żebym szła i mnie zawrócił siła. Teraz rozumiem to wszystko, odległa polanka z kamiennymi blokami. Zawsze mnie coś tam prowadziło, teraz wiem ze tam jest przejście. Oh pamiętniczku, tak bym chciała żeby tato o tym wiedział, ale on by zabronił mi przyjrzenie się mojemu odkryciu z bliska " a pod tym naszkicowana mapka polany niedaleko lasu, i zaznaczone kółkiem jedno miejsce. Zdusił w sobie wściekłość, lecz jego znamiona zapłonęły jak jeszcze nigdy chyba. Wbiegł znowu do sypialni. Założył normalne spodnie, oraz swą kolczugę i płaszcz. Pamiętnik wsadził do kieszeni. Miecze do pochew wsunął i sprawdził sztylety. Jego znamiona, a teraz i oczy płonęły ogniem. Pocałował śpiąca spokojnie żonę, która przyzwyczajona już, tylko mruknęła coś przez sen. Wyskoczył przez okno, i biegnąc po dachach domów skierował się do lasu. Miał nadzieje ze nie jest już za późno.
Siedziba Demonów
Widział przed sobą sylwetki postaci, które spieszyły w te stronę, co on. Byli tylko kilkaset metrów przed nim. Lecz znikli nagle, jakby rozpłynęli się w powietrzu, a Kugba znalazł się na wspominanej przez Vanję polance. Była to niewielka okrągła polana w lesie. Gdyby nie zbiorowisko głazów przy krawędzi linii drzew, nie odznaczałaby się od innych miejsc. Właśnie to miejsce, kamienie, były przez Vanje zaznaczone na malej mapce.
Nie zamierzał się patyczkować. Był księciem piekła, oraz wysłannikiem Boga walki. Wyciągnął swój sztylet, z adamantium wykonany. Rękojeść w kształcie głowy smoka, a rubinem w miejscu oczu, który błyszczał wściekle w świetle księżyca. Naciął sobie wewnętrzną stronę dłoni i krew na środku kręgu kamieni wycisnął z dłoni. Cofnął się o krok, sztylet jednocześnie chowając
- Gdzie jesteś? - Szepnął, jakby do swej córki. Miecze z pochew wyciągnął. Ostrza od razu płomieniami zapłonęły. Zaczął inkantacje próbując wykryć jakąś bramę między piekłem a ludzkim światem. Zauważył wtedy kilka runicznych znaków zdobiących głazy. Były to zaklęcia przejścia, znał je dobrze. Co więcej zauważył świeże ślady krwi na znakach, jakby ktoś już tędy przechodził ze świata żywych. Poczuł nagły ból głowy i usłyszał krzyk Vanji " Nie! "Strach, jaki był w jej głosie budził w nim ogromne emocje.
Wykrzyknął wręcz ostatnie słowo inkantacji
-Re'apid! - A po chwili stała w kręgu kamieni brama. Nie wiedział, dokąd prowadzi. Co się za nią znajduje. Wbiegł weń z mieczami ustawionymi do natychmiastowej obrony.
Ale za bramą było spokojnie, nikt nie oczekiwał intruza przy wyjściu z otchłani. Kugba znalazł się szaro mglistym miejscu, dziwny szum dochodził do jego uszu. Przed sobą widział zarys kolejnej bramy, tutaj stało dwóch strażników. Demony o ptasich głowach trzymające halabardy skrzyżowane i tarasujące przejście. Były tylko trochę wyższe od Kugby. Stały jak posągi patrząc na niego spokojnie
- Czego chcesz przybyszu - usłyszał w swojej głowie skrzekliwy głos.
- Exce'd! - Krzyknął władczo, aby odeszli i nie utrudniali mu przejścia. Zaczął do nich podchodzić szybko. Emanowała od niego dziwna aura. Aura siły, potęgi, władzy. Tutaj czuł się panem, i był nim po części
- Panie - demony lekko pochyliły głowy i zabrały halabardy przepuszczając go do kolejnego miejsca. Otoczenie tutaj było zupełnie inne. Znajdował się w pomieszczeniu przypominającym katedrę. Jednak, gdy doszedł do ściany czekały go kolejne trzy bramy. Za jedną widział, płonący czerwony krajobraz. Z drugiej płynął chłód i zwątpienie, trzecia brama zaś była czarna jak noc. Roześmiał się szyderczo. Rozpoczął kolejną inkantacje. Chciał wyczuć najkrótszą drogę do córki, zamykając wszystkie zbędne portale.
Przejście wionące chłodem tylko zostało, inne zamknęły się tworząc litą ścianę. Brama była jednak zamknięta. Jakby na stałe wtopiona w ściany obok. Znów do jego uszu dobiegł szmer. Jednak to było bardzo dalekie niesione przez echo wołanie o pomoc.
Spotkanie Kugby z Tamlinem
W tym czasie Tamlin dostrzegł zniknięcie Vanji. Rozzłoszczony pędził w stronę bramy, a z ust jego same przekleństwa na dziewczynę padały. Mówił, tłumaczył, lecz głupia nie słuchała. Teraz nie tylko martwił się o Jej los, ale także i o swój... Wpadł przez bramę niczym szalony, strażnicy bez zbędnych słów "drzwi" przed nim otworzyli, a to, co zobaczył wstrząsnęło nim. On, Kugba, był tutaj. Jak? Skąd się tu wziął? Myśli tłoczyły mu się w głowie. Wylądował tuż za nim swe skrzydła chowając. Chciał go o wszystko zapytać, lecz z wrażenia nie mógł słowa z siebie wydusić. Znamiona zabójcy rozbłysły jeszcze mocniej. Poświata ognia przez materiał koszuli, oraz plecionkę kolczą się przedostawała. Wyczuł demona i obrócił się natychmiast z żądzą mordu w oczach. Czubki mieczy wycelował w demona, lecz nic mu nie zrobił. Na razie. Dziwne to dla Tamlina znaki były, bardzo dziwne, nie rozumiał ich znaczeń, przez ostatnie, a dokładniej przez wszystkie swe lata był zajęty czymś, a raczej kimś bardziej niżeli "nauką". W każdym bądź razie Kugba musiał być "kimś" skoro aż tutaj się znalazł, lecz mimo wszystko w jego oczach kpina tkwiła, patrząc na niego.
- Co tutaj robisz - głos jego spokojny i opanowany się zdawał, cała ta sprawa sprawiła iż wyglądał jakby całkiem o Vanji zapomniał.
- Lepiej wypuść mą córkę - Warknął. Płomienie tańczące na jego ostrzach jeszcze mocniej zapłonęły i zmieniły barwę na krwistą czerwień
Od razu jego wzrok się zmienił, oczy zabłysnęły, jakby to kogoś miał zaraz rozszarpać
- Sam chciałbym ja uwolnić - mruknął patrząc na niego surowym wzrokiem - I schowaj swą daremną broń, gdyż machanie nią bezcelowo na pewno nam nie pomoże – „nam” zastanowił się chwile nad tym słowem, w czym on mógł mu pomóc? Zresztą to już nie było ważne, więcej się nie odezwał, a jego wzrok na bramę się przeniósł. Solidna stalowa, bez zawiasów i bez klamki. Wtopiona w skaliste ściany była. Zadać się mogło, że tylko demoni strażnik wie jak ją otworzyć. Chłód bijący z wnętrza był okropny, a echo znów przyniosło żałosne wołanie o pomoc i krzyk rozpaczy. Krótka myśl w głowie jego się narodziła, ale tam nigdy jeszcze nie był, zawsze wchodził do innej bramy, a ta? Była inna. Nie wiele myśląc ruszył w jej stronę, pewnym siebie krokiem. Gdy szedł do siedziby Demonów Nocy nie używał żadnych zbędnych haseł, po prostu wlatywał, lecz nie był pewny tego iż teraz tak samo będzie. Kugba stał w miejscu, patrząc uważnie na demona
- Lepiej utwórz te bramę, jeśli chcesz aby pozostała w całości.- Warknął, na tyle głośno by go usłyszał i czekał nadal, myśląc, jak inaczej mógłby przejść na drugą stronę.
- Milcz - rzucił przez ramie, stojąc tuż przed bramą, dziwna niepewność ogarnęła jego ciało, lecz szybko ją przepędził i westchnął cicho. Dłoń swa ku górze wyciągnął, długi pazur w bramę wbijając, po czym szybko w dół przeciągnął, jakby to chciał rozerwać pole, które to dostępu broniło, przed niepożądanymi gośćmi. Tak wchodził do siedziby Demonów Nocy, ale czy tutaj to zadziała. Poczuł opór mocy, ale nie na tyle wielki żeby przerwać. Jego wątpliwość sprawiała, że przejście nie poddawało się łatwo. Zamknął oczy, znów poczuł te ukłucie, gdzieś wewnątrz w środku, znienawidzone a zarazem tak bardzo pożądane. Nagle jego oczy otwarły się, teraz wręcz płonęły, złością i nienawiścią, tym razem bez wahania, szybkim ruchem rozciął "pole ochronne". Droga stała otworem jednak po chwili rozległ się wściekły ryk docierający gdzieś z oddali, a w ścianie począł się tworzyć portal. Zabójca uśmiechnął się lekko. Pewnym było, że jego córka oberwie, a ten demon niemniej. Podszedł do Tamlina i pchnął go, aby przez portal przeszedł. Odruchowo uderzył w jego dłoń, kim on był, że go popycha
- Więcej tego nie rób – mruknął - Chyba, że chcesz pozbyć się dłoni i nie tylko - nie miał więcej czasu na bezsensowne dyskusje, tak więc zaraz po swych słowach wszedł do portalu, nie zważając na żadne dźwięki.
Przejście nie zamknęło się za nimi, znów usłyszeli ryk, tym razem bliżej. Oni zaś znaleźli się na szerokiej płaskiej przestrzeni. Wszystko było tu szare pokryte kurzem i pyłem. Gdy doszli dalej zobaczyli pojedyncze kolumny, które pojawiały się w nieregularnych odstępach. Gdy podeszli bliżej zamarli, do każdej z kolumn było przytwierdzone łańcuchami ciało. Kilka cali ponad ziemia za wyciągnięte do góry ręce. W pierwszych rzędach mijali tylko zmumifikowane szczątki tych, co umarli, w głębi słychać było jęki i przekleństwa. Zabójca rozglądał się w około uważnie. Nie był zbyt szokowany, gdyż widział gorsze rzeczy w swym długim życiu.. Podwinął rękawy koszuli, oraz plecionki. Demon, gdyby się obrócił ujrzałby dwa znamiona na ramionach człowieka. Na prawym znak Karsertha, a na lewym znamię władcy piekieł. Widocznie musiał mu kiedyś podpaść i został przeklęty, a może pobłogosławiony. To zależały od punktu widzenia. Oby dwa płonęły ogniem. Nagle dobiegł ich głos Vanji, daleko z lewej strony. Przeraźliwy krzyk.. Zabójca z wściekłością, ale i strachem o córkę pobiegł w kierunku, z którego jej głos dobiegał. Gdy tylko Tamlin Vanje usłyszał, rozpiął swe skrzydła i w mgnieniu oka znikł mężczyźnie z pola widzenia, szukając dziewczyny. Dotarli do niej, prawie w jednym czasie, w końcu sali słyszeli łopot skrzydeł. Vanja wyglądała żałośnie, była podrapana, umazana w błocie, miała ślady pazurów na ciele, jej koszula nocna była postrzępiona. Krew sączyła się z licznych zadrapań na jej ciele. Wisiała jak inni, mając zakute dłonie i stopy. Miała opuszczoną głowę, brakło jej sił, teraz udawała nieprzytomną gdyż słyszała napastników, a nie chciała żeby ją znów pytali i bili.
Vanja! - Krzyknął i podbiegł do niej. Niewiele myśląc zamachnął się jednym ostrzem, i zaczął rozcinać łańcuchy. Była to magiczna okowa, na nic się zdała siła diabelskiego miecza, usłyszał rechot zza pleców. To strażnik stał za Tamlinem, przewyższając go o polowe, i śmiał się obleśnie.
- Człecze z piekielnym znamieniem, chcesz uwolnić te oto kobietę? - zarechotał raz jeszcze - Nie uda Ci się - rozłożył szpony w geście bezradności - lepiej opuść to miejsce zanim się rozgniewam, a Ty - szturchnął Tamlina - miałeś raport zdawać a nie więźnia doglądać – syknął. Kugba stanął przed córką i demonem
- To Ty lepiej odejdź, pókiś jeszcze żywy...! - Warknął. Jego oczy zapłonęły, tak jak znamiona. Wiedział, że magia konwencjonalna wiele nie da, więc zamierzał zabawić się z demonem inaczej. Płomienie na ostrzach mieczy człowieka znikły. Zastąpił je błękitno, czerwoną poświatą. Boska moc otaczała ostrza zabójcy.
- Twoja siła nic tu nie da, o ile jakaś masz - mruknął do mężczyzny, przyglądając się strażnikowi, lecz nie skomentował jego słów. Dobrze wiedział, iż na nic tutaj zda się ich siła. Obrócił się do dziewczyny, dłonią delikatnie Jej policzek pogładził. Znów te dziwne uczucie poczęło władać jego ciałem
- Czego chcesz. - Spytał spokojnym jeszcze głosem, swe słowa do strażnika kierując - Czego chcesz, za kobietę. Demon strażnik zarechotał znów
- Ona ma wiadomości, została tu ściągnięta siłą za wiele trudu sobie zadaliśmy żeby ja oddać. Jest tu zamknięta dopóki zechcemy, bo tych łańcuchów nic nie jest w stanie zerwać, dobrze o tym wiesz demonie. A teraz wynoście się - strażnik wzniósł wielki miecz w górę.
Zabójca przyjął niską pozycje, gotów uskoczyć lub blokować atak strażnika. Nie bał się o siebie, a o córkę.
- Myśl... - Warknął do demona - To twoja wina... - Syknął. Zamierzał odciągnąć strażnika od córki i marnego demona.
Vanja uniosła głowę
- Tamlin? Tata? - Spojrzała dalej na ojca, który stał obrócony plecami do niej i zajmował uwagę strażnika.
Siła Miłości
Teraz zrozumiał, o co chodzi w tym wszystkim, w tym, czego próbowała go nauczyć, w tym, przed czym tak bardzo uciekał
Nie - odparł spokojnie, a na jego twarzy, pierwszy raz delikatny uśmiech się ukazał, dłonią delikatnie włosy z Jej twarzy odgarnąłby w oczy Jej spojrzeć
- Nie żaden z nas - rzekł po chwili kolejne słowa - miałeś na myśli jeden z was, ja nie należę już do was – Patrzył na Vanje, słowa kierując do demona. Czuł jak serce mocniej mu zabiło, tak posiadał coś takiego jak serce - Już nie jestem demonem, ja mam uczucia w przeciwieństwie do was, wiem, co znaczy kochać - szeptał coraz to cieplejszym głosem, w oczy dziewczyny się wpatrując nieustannie - Bo kocham ta kobietę, i nie odejdę stąd póki Jej nie odzyskam.- Powiedział stanowczym, pewnym głosem, a na zakończenie delikatnie i czule złączył swe usta z jej w pocałunku. Vanja nie wiedziała co się dzieje. Oszołomiona patrzyła na Tamlina.
- Ty Ty naprawdę to czujesz - rozpromieniła się, i poczuła, że okowy przestały krępować jej dłonie i stopy. Objęła Tamlina żeby nie upaść i zapłakała ze szczęścia. Nic nie odpowiedział jedynie ciepły uśmiech jej posłał, powoli opadł na ziemie, aby tam ją pozostawić, po czym w stronę strażnika i mężczyzny swój wzrok skierował.
Walka i ucieczka
Strażnik zawył i rzucił się do przodu by zaatakować, bo poczuł ze więzy więźnia puszczają. Vanja była wolna. Natarł z wielką siłą w stronę Kugby by przedostać się w stronę demona i dziewczyny. Zabójca nie zamierzał go przepuścić. Zaszarżował na kolosa z wrzaskiem. Następny na jego liście był Tamlin. Poświata wokół jego mieczy przybierała na sile. Bóg walki był z nim. Nawet w piekle. Strażnik nie przygotowany do walki, bo zawsze mu ustępowano. Teraz został dotkliwie zraniony i teraz wykrzyknął z wielkim gniewem
- Jak śmiesz! - Zamachnął się mieczem na Kugbę. Oczy Tamlina zapłonęły, żądza zemsty i mordu wybuchła w nim. Nie czekając ani chwili dłużej wzbił się do góry, po czym w dół runął, atakując strażnika, całą swa siłę w to wkładając. Zabójca biegł na demona. Wykonał zgrabny przewrót w przód, mając nadzieje, że uniknie miecza strażnika. Demon zaatakowany z góry zaczął parskać i bronić się odsłaniając cały brzuch. Machał mieczem w powietrzu próbując zranić Tamlina. Ten zaś uderzał z całych sił w jego twarz i klatkę piersiową, chcąc go powalić, z trafieniem nie miał większych problemów, gdyż był dość sporych rozmiarów, swą szybkość jak i zręczność wykorzystywał jak najlepiej tylko umiał, zadając jak najszybciej ciosy, unikając przy tym jego miecza. Zabójca zatrzymał się, klęcząc na jednym kolanie. Pchnął obydwoma mieczami w przód. Ostrza trafiły w rzepki strażnika, tak, że czubki mieczy wystawały po drugiej stronie jego nóg. Demon zwalił się na ziemię i zawył z bólu. Osłaniał głowę przed ciosami Tamlina, który teraz wyrwał miecze z jego kolan, po czym z całych sił wbił mu Je w oczy, kończąc tym sposobem sprawę z strażnikiem. Zaraz jednak po tym szybko do Vanji podleciał, lądując tuż obok niej
- Nic Ci nie jest - spytał czułym głosem, dłonią gładząc Jej policzek - a Ty Panie, cały jesteś... Zwrócił się po chwili do mężczyzny.
- Odsuń się od niej.- Syknął i siłą zaczął go odciągać od Córki
- To sen to tylko sen - Vanja zaciskała powieki chcąc się obudzić, ale krzyk ojca był rzeczywisty - Tato - krzyknęła przypominając sobie, co się zdarzyło i rzuciła mu się na szyję, tak, że nie mógł się zając Tallinem - jak mnie znalazłeś? Oni mnie tu zaciągnęli siłą z domu - płakała rozpaczliwie patrząc to na ojca, to na Tamlina - Tamlin? Skąd wiedziałeś, ja ja nie złamałam obietnicy – wyjąkała - och kochani to było okropne, oni mnie bili, bo chcieli się dowiedzieć o mamie i o Tobie tatko - mówiła przejęta a łzy leciały ciurkiem z jej oczu.
Szarpnął ręką, demona na ziemie rzucając. Nie odwzajemnił uścisku córki
- Nie wyjdziesz z domu. - Warknął
- Tato! Dlaczego?
- Głupiec.- prychnął Tamlin upadając na ziemie, gdyż nie spodziewał się "ataku" ze strony mężczyzny - Chcesz zabij mnie, ale najpierw wydostańmy się stąd, skoro ją torturowano by wydusić z niej informacje, zapewne ktoś za niedługo tutaj przybędzie aby sprawdzić jak idą te prace - mówił szybko wstając z ziemi - Najpierw trzeba uciec i zniszczyć przejście, później zrobisz co będziesz chciał... Chyba wiesz jak zniszczyć przejście - spytał spoglądając na mężczyznę, nie miał czasu, aby cokolwiek do Vanji powiedzieć, gdyż każda sekunda była cenna.
- Nie obchodzi mnie to przejście.- Syknął - Wiem jak stąd wyjść... Lecz nie wiem po co miałbym brać Cię ze sobą? - Wziął córkę na ręce i pocałował w czoło.
- Tato proszę, uciekajmy, nie czas na kłótnie. Potem wyjawię Ci cała prawdę - powiedziała patrząc to na niego, to na Tamlina.
- Przejście trzeba zniszczyć raz na zawsze, inaczej was dopadną, i zabiją, nie ważne czy uciekniecie czy nie - Mruknął po czym rozpiął swe skrzydła - Uciekajcie jak najszybciej, ja muszę jeszcze pewną rzecz załatwić - wzbił się w powietrze, po czym ruszył w stronę portalu, aby to jeszcze siedzibę Demonów Nocy odwiedzić.
Roześmiał się szyderczo, demona słysząc
- Martw się o siebie - Krzyknął za nim. Miał gdzieś bramę - Chciał tylko wrócić z córką do domu. Tamlin znikł, natomiast do uszu Kugby doszły odgłosy szumu skrzydeł wielu z demonów. W sali zrobiło się ciemniej. Postawił córkę na ziemi
- Pieprzony demon - Syknął, myśląc że Tamlin ich zdradził.
- Uciekajmy – krzyknęła - nie ma czasu na walkę - pokazała mu ręką inny kierunek - tam jest tez brama
Pokręcił głową. Szeroki uśmiech na jego twarzy wykwitł. Człowiek nie zamierzał się poddawać
- Chodźcie tchórze - Warknął i miecze znów z pochew wyjął, a ostrza znów boska moc wzmocniła
- Tato - jęknęła stając u jego boku - Ja nie mam nawet noża - Dłonie zaczęły jej się jarzyć światłem, moc w niej wzbierała. Zza kolumn wyleciało kilka pomniejszych demonów zaciekawionych odgłosami walki. Nie były duże, ale szybkie i miały ostre pazury gotowe do walki. Skoncentrowały się na Vanji, bo przecież była więźniem i ją chciały dosięgnąć, tak żeby nie narażać się na miecz zabójcy. Tamlin wrócił, a raczej przypadkiem zajrzał, do tego miejsca. Gdyż miał już Ochotę opuścić ten "świat". Gdy zobaczył ich przygotowujących się do walki, aż zdębiał z zadziwienia
- Idioci - Krzyknął lecąc w ich stronę - Zaraz tu będzie cała armia demonów - Dosyć szybko znalazł się obok nich, w dłoni trzymał jakiś czarny, nieco połyskujący kryształ - Nie macie najmniejszych szans, szybko do portalu, zanim nie jest za późno...
Popatrzyła na niego niepewnie
- Jakiego portalu?
- Portal, brama zwał jak zwał - powiedział szybko - Panie wejdź na me plecy i chwyć się mocno mej szyi, Ciebie Vanju w ramiona wezmę, szybko was stąd wyciągnę...
- Weź tylko ją - powiedział spokój zachowując - Ja się jeszcze zabawie - Pocałował córkę w policzek i pchnął ją delikatnie w stronę demona.
- Tato nie możesz, ich jest za wiele - Powiedziała niespokojnie - Chodź z nami błagam - Ujęła mocno dłoń Tamlina rękę do ojca wyciągając. Zastępy demonów coraz bliżej były.
- Idźcie! - Krzyknął i spojrzał Tamlinowi w oczy - Jeszcze pogadamy - Warknął i pchnął w jego stronę swą córkę, zdecydowanie
- Nie mogę Ciebie tutaj zostawić na pewną śmierć.- Powiedział stanowczym głosem, na Vanje spoglądając - Zróbcie to Panie ze względu na córkę, nie może stracić ojca w tak młodym wieku...
Oczami wywrócił. Jeden miecz w górę podrzucił i od razu sztylet wyjął i rzucił nim. Broń w locie zmieniła się w płonący pocisk i popędziła w stronę najbliższego demona, przebijając się przezeń na wylot. Sztylet zatrzymał się w ciele demona, który za nim leciał.
- I nie straci.- Powiedział pewnie, spokojnie. Złapał spadający miecz spokojnie.
Vanja patrzyła błagalnie na ojca. Demony zaczęły pojawiać się przed nimi, chaotycznie krążąc pomiędzy kolumnami, lekko zdziwione, ale gotowe do walki.
- Wybacz mi Panie - Po tych słowach poczuł silne uderzenie w szyję, tak silne iż mimowolnie przed oczyma ciemno się zrobił - Nie mamy czasu - rzekł do Vanji biorąc bezwładne ciało mężczyzny jedna ręką, a drugą objął Vanje, trzymając jednocześnie w dłoni kryształ - Obejmij mnie i znikamy..
- On Cię zabije jak się ocknie - Powiedziała obejmując go mocno.
Znamiona zabójcy zabłysły mocniej gdy demon go uderzył. Zamroczenie trwała krótko. Wytrwał się demonowi, lecz przez to tylko padł na plecy
- Uciekajcie do cholery! - Wrzasnął wściekły i błyskawicznie podniósł się z posadzki.
- Nie mamy czasu na dyskusje Panie, albo wszyscy albo nikt - Nie miał czasu bawić się w nic więcej, obijał Vanję mocno, a do za ubranie chwycił wzbijając się w powietrze, trzymał mocno, tak aby się nie wyślizgnął, po czym ruszył w stronę bramy.
Tuż przed bramą, Kugba wykonał cięcie za sobą, odcinając kawałek płaszcza. Demon siłą rozpędu przeleciał z pół elfką przez bramę, a zabójca wylądował tuż przed nią. Nim zdążył doń przez przypadek wrócić, zablokował siłą woli przejście. Demony zaczynały się do niego zbliżać z każdą sekundą.
Ściana pojawiła się przed nimi, gdy opuścili wiezienie. Vanja krzyknęła przeraźliwie widząc, że ojciec został w środku. Wtuliła się mocno w Tamlina i płakała rozdzierająco. Tym czasem po drugiej stronie Kugba stał przyparty do ściany a ława demonów nacierała na niego powoli, czując przed nim strach, ale i wielka ciekawość.
- Idiota.- Mruknął lecąc dalej, aż do wyjścia trafił, gdzie to Vanje postawił - Przejdź przez bramę i czekaj, jednak gdybyś widziała, iż nas nie ma a demony nadchodzą, wbij ten kryształ w jeden z głazów - Dał Jej do dłoni czarny kryształ - Ja spróbuje Twego ojca uratować - Nie czekając na Jej słowa, wrócił się z powrotem, by spróbować się przedostać do mężczyzny.
Brama nie chciała dać mu przejść. Wszędzie rozszedł się szyderczy, pewny siebie głos zabójcy. Słyszeli go także Tamlin, oraz Vanja. Po chwili głos ten zagłuszony został przez ryk umierającego demona.
- Idioci - ryknęła patrząc na głazy i stojąc samotnie na polanie. Łzy ciekły po jej policzkach, osunęła się na ziemię i zapłakała myśląc ze już ich nie zobaczy nigdy.
Tym czasem demony podchodziły coraz bliżej Kugby.
Po drugiej stronie Tamlin uderzał pięściami w bramę, chwili pazurami ją tnąc, chcąc dostać się do środka
- Otwórz się cholero - Krzyczał wściekły i rozzłoszczony - Otwórz się mówię!
A brama w uparte nie dawała się rozewrzeć. Kugba czując, że demon próbuje przejść, wdarł się do jego umysłu "Wyjdź i zniszcz to wejście, raz na zawsze..." Prawie krzyknął w jego głowie. Po chwili demon poczuł, że zabójca zajął się walką, a nie nim.
Obok Tamlina otwarł się portal do siedziby i stamtąd wsparcie dla demonów w lochach wysypało się bez kłopotów przechodząc i otaczając zabójcę.
Korzystając z okazji Tamlin wdarł się szybko do środka, od razu chwycił mocno mężczyznę, nie dając mu szans na wyswobodzenie się, lecąc pomiędzy demonami, taranując ich po drodze, wrócić nie mógł, gdyż przez bramę demony wchodziły bezustannie. Musiał inne wyjście znaleźć
- Idiota - tyle tylko powiedział nie odwracając się za siebie.
Roześmiał się. Ciskał sztyletami z zawrotną szybkością. Dziwnym się wydawało, że nie brakowało ich mu. Tamlin zauważył, że sztylety zabójcy chwile po zakończeniu lotu, wracały na swoje miejsce
- Poczekaj chwilkę...- Powiedział spokojnie. Zaczął mruczeć pod nosem, coś w gardłowym języku piekieł, lecz demon nie mógł zrozumieć, gdyż zabójca używał języka najwyższych.
Popłoch zrobił się w szeregach demonów, martwe ciała zaścieliły posadzkę więzienną. Demony z wyjścia okrążyły dwójkę wojowników, zabójcę i demona.
- Nie ma czasu na czekanie - Po tych słowach począł lecieć jak najszybciej tylko mógł w górę, miał tylko nadzieje, iż w nieskończoność będzie tak mógł lecieć, w międzyczasie myślał jak się stąd wydostać. Z góry widzieli ze wcale tak wielu przeciwników nie było, rozłożone skrzydła za to dawały wrażenie większych i groźniejszych. Kugba mógł zaatakować teraz mając dokładny obraz przeciwnika.
- Jak znasz jakieś czary i umiesz ich używać to spróbuj zabić tych, przy wyjściu - rzekł dość szybko, spoglądając w dół, nie chciał ryzykować i rzucać się na nich, diabli wiedzieli ile jeszcze może przyjść z pomocą. Zabójca roześmiał się i inkantacje rozpoczął. Lecz nie zwykłą a w języku piekieł. W języku najwyższych. Po chwili przed Tamlinem utworzył się wir ognia. Portal przez zabójcę otwarty. Demon wleciał weń z rozpędu nie mogąc się zatrzymać. Podróż przez portal była dość długa. W tym czasie zabójca w końcu wyrwał się demonowi. Oboje wylecieli w jakimś pomieszczeniu zbudowanym z kamienia. Nie było tu okien, jeno dwoje drzwi, no i teraz portal. Zabójca wyskoczył zeń zwinnie, a demon, nieuświadomiony wyleciał z rozpędem, hamując na podłodze, miękkim dywanem wyłożonej. Przejście zamknęło się za nimi. Wszystko tu pachniało wręcz magią. Był to mały salonik. Pod ścianami regały wyłożone księgami. Na środku wygodna kanapa, oraz dwa fotele. Dębowy zdobiony bogato stolik.
- Czy Ty zawsze się tak wtrącasz? - Mruknął zabójca, patrząc na demona z góry
Otrzepał się i wstał powoli rozglądając się po pomieszczeniu
- Nie chcę aby Vanja ojca straciła.- Odparł krótko i szybko, po czym na mężczyznę spojrzał - Gdzie jesteśmy...
- W mojej kryjówce... Zawieszeni pomiędzy planami istnienia - Wzruszył ramionami - I nie martw się... Ojca nie straci... - Uśmiechnął się lekko - Mnie nie tak łatwo zabić...
- Cieszę się z tego.- Mruknął rozglądając się jeszcze chwilę - Nie chce, aby straciła kogoś tak bliskiego... A umiesz może stworzyć portal prowadzący stąd na polanę...
Vanja klęczała na polanie wyczekując ich. Zmarznięta zapłakana zrozpaczona. Bała się odejść, bo być może przeżyli. Uśmiechnął się lekko
- Umiem - Powiedział spokojnie. Przymrużył oczy i rozpoczął inkantacje. Wyciągnął z kieszeni czarny kryształ i rzucił go na podłogę. Roztrzaskał kryształ obcasem ciężkiego buta, a w rozbłysku jasnego światła, portal się kolejny otworzył. Tym razem w kształcie wielkich, czarnych drzwi. Otworzył je i wrzucił weń demona. Sam pozostał w swoim zapasowym mieszkanku. Tamlin nie stawiał oporu, gdy go "wyrzucił" wiedział, że tam jest bezpieczny i to mu wystarczało. Wyleciał na polanę, znów szorując brzuchem o podłoże. Wyhamował tuż obok Vanji
- Głupie wrota - mruknął znów wstając powoli, lecz gdy Vanje zobaczył od razu lekki uśmiech na twarzy jego się ukazał. Przytulił ją mocno do siebie.
- Tamlin gdzie tata - załkała i rzuciła się na szyje demonowi.
- Mówił coś o swojej kryjówce, w jakimś domu jest - odparł szeptem, tuląc ją mocno do siebie - Kocham Cię - Wyszeptał wprost do Jej uszka.
- Oh Tamlin dziękuję, że przyszedłeś po mnie i uwolniłeś - Płakała i tuliła się mocno - Kocham Cię - Jej głos był słaby.
- Musimy wracać do domu, zbyt wiele ran masz na ciele - Wziął ją delikatnie na ramiona, po czym wzbił się w powietrze, i w stronę domu ruszył
- Ale tata jeszcze nie wrócił - Patrzyła na polanę - Ja muszę z nim porozmawiać i mu tyle powiedzieć - Pęd powietrza rozwiewał jej włosy.
- Spokojnie, on jest bezpieczny, przynajmniej tak mówił - wyszeptał, zbliżając się do domu - Teraz musisz odpocząć, odpocząć i wyzdrowieć, później z nim porozmawiasz... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vanja dnia Sob 23:36, 29 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
 |
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|
|
|